sobota, 19 listopada 2011

Obgryzanie braku paznokci

 "M: Siedzę na łóżku i obgryzam paznokcie.
P: Chyba brak paznokci."

Braku paznokci, gdyż tych tak naprawdę już nie mam. Czynność tę, nadgryzanie, uskuteczniam od zawsze. Zawsze definiuję jako koniec okresu, w którym rodzice zaprzestali doglądania palców mych dłoni. Piszę o tym, bo to że obgryzam paznokcie jest pewnie ciekawe, bo zastanawiałem się nad ów nałogiem kilka razy, a solucji wciąż brakowało. Dopiero dzisiaj z odpowiedzią przyszedł sam Zygmunt Freud. Przeczytałem w pewnym z mądrych periodyków, że coś, co w sajkoanalizie nazywane jest fazą oralną, odpowiadającą rozwojowo etapowi niemowlęcemu (piona dla mnie), nie tylko stanowi asumpt moich działań w kwestii paznokciowej, lecz tłumaczy także motyw znacznie trudniejszego, choć nieco krótszego uzależnienia - papierosowego. Zigi twierdzi bowiem, że działania takie jak obgryzanie pazurów czy palenie tytoniu, są nieświadomym, mimowolnym przeżywaniem ochoty ssania matczynej piersi. Ma rację. Nie bądźmy jednak tak bardzo prorodzinni. Bynajmniej nie rozchodzi się tutaj o pierś matki. Wiadomo już, czemu twórca psychoanalizy nie dostał cenionej wówczas nagrody knobla. Inne kobiety "niematki", zapewne poczuły się odrzucone.

2 komentarze: